On Saturday we move. Finally. Last weeks were really exhausting - all this packing, cleaning, searching for new furniture, driving around, planning, and more packing and cleaning... and on top of this - work, home, cats and normal life. Sometimes I wish that day has more than 24 hours...
But it slowly comes to an end. Then will be just unpacking, cleaning, buying the rest which we didn't yet have time to buy and probably more cleaning and unpacking on top of everything. I look forward for the end of April... I hope till then life will be back to normal.
Although I almost forgot how a sewing machine looks like ;) (I didn't sew anything for at least 2 months), it's now time for two of my earlier projects to be published in:
Ach... gdyby tak mozna bylo wydluzyc dzien. Chocby o te kilka godzin. Moze wtedy udaloby mi sie zrobic wiecej. W sobote sie wreszcie przeprowadzamy. Mam juz powoli dosc tego calego sprzatania, pakowania, jezdzenia po sklepach w kazdej wolnej chwili bo tyle jest rzeczy do kupienia, znowu pakowania, bo pomimo, ze liczba wypelnionych kartonow rosnie, to ilosc rzeczy lezacych w szafach wcale nie chce zmalec, planowania wszystkiego, a dodatkowo normalne, codzienne obowiazki wcale nie chca poczekac az skonczymy z przeprowadza ;)
Po sobocie mam nadzieje bedzie juz z gorki i licze na to, ze do konca kwietnia nasze zycie wroci do jako takiego porzadku.
Do maszyny nie usiadlam od prawie 2 miesiecy (choc nie pakowalam jej do ostatniej chwili, liczac, ze moze jednak uda mi sie cos uszyc...), ale przyszedl wlasnie czas, ze dwa z moich wczesniejszych projektow zostaly opublikowane w magazynach patchworkowych:
(That's my pillow on the front cover!)
(wall hanging with PP scarecrow)
I will write more details about both projects a bit later.
I hope you still bear with me and my absence. I have sewing plans. I just have to deal with moving first :)